http://www.youtube.com/watch?v=iRYvuS9OxdA&autoplej=1&kolorek=000000&lup=1&typek=800

sobota, 26 stycznia 2013

Przepraszam...

Wszyscy moi czytelnicy!
Chcę was przeprosić... Dopominacie się o nowe rozdziały, a ja po prostu...przestałam pisać.
Moje pomysły się wyczerpały. Nie wiem, jak dalej kontynuować tę historię. Mam jednak też dobrą wiadomość :)
Zaczęłam pisać opowiadanie pod tym adresem: [KLIK]
jeżeli mój styl pisania wam odpowiada, to zapraszam :)
Ten blog narazie zostaje zawieszony. Co nie oznacza, że go zostawiam. Może jeszcze kiedyś do niego wrócę :)
Pozdrawiam was wszystkich, przepraszam, jeśli was zawiodłam.

niedziela, 30 grudnia 2012

Bicie serca numer osiem


    "I już do ciebie biegnę ile w płucach mam sił
chociaż patrzę przed siebie i nie widzę nic
chociaż nade mną tłusta parna noc
mocniej wytężam oczy i wydłużam krok
i już się modlę do spadających gwiazd
bo mi brakuje ciepła twych rozchylonych warg"


    Styczeń nadszedł cicho i niespodziewanie, miażdżąc brutalnie chwilę spokoju panującą w domu. Niall biegał zdenerwowany i szukał swoich rzeczy. Miał wyjechać. Znowu. Tym razem jednak chodziło o trasę koncertową z zespołem.
     Spakowany i ubrany Niall ( z tym miał pewne problemy - próbował włożyć bluzę przez nogi) stał w drzwiach i żegnał się z [T.I].
- Kochanie, obiecaj, że będziesz na siebie uważać - powiedziała  z niepokojem - I nie wdawaj się w bójki.
- Jasne - przysunął ją do siebie i przytulił - Ty też uważaj. I nie rozmawiaj z obcymi.
Roześmiali się oboje. Chłopak pocałował ją w usta.
- Trzymaj się - odwrócił się i wyszedł. [T.I] stała w drzwiach i patrzyła, jak pod dom podjeżdża bus i Niall wchodzi do środka. Machała mu na pożegnanie. Samochód odjechał.
   Wróciła do domu i usiadła w salonie. W powietrzu unosił się zapach smutku i samotności. Trasa koncertowa miała trwać miesiąc. Nie wiedziała, jak wytrzyma bez niego tyle czasu.

***

   Nadszedł początek lutego. Niall miał wrócić za parę dni. Jednak [T.I] była zaniepokojona. Chodziło o pewną rzecz, z pozoru nieistotną, ale jednak ważną. Już dwa tygodnie spóźniał jej się okres. Nie mogła być w ciąży - przecież takie rzeczy się nie zdarzają... A jednak brak miesiączki mógł oznaczać tylko jedno. Test ciążowy chyba nie mógł się mylić.
- Ja pierdole - dziewczyna oparła się o umywalkę patrząc na wynik - Nie, to niemożliwe.
    Nie chciała mieć dzieci. Przynajmniej nie tak szybko. Często kłóciła się o to z Niall'em - on marzył o gromadce. Zakręciło jej się w głowie, kiedy w jej mózg jak grom uderzyła pewna myśl... A jeśli to nie jest dziecko Niall'a?
     Nie chciała o tym myśleć, ale jednak... Przecież wydarzył się pewien incydent, który nie mógł zostać zapomniany, nie w tym momencie. [T.I] oparła się o umywalkę i długo patrzyła w lustro. Zanim cokolwiek powie Niall'owi, musi iść do lekarza. Koniecznie.

*wracając od lekarza*

  Dziewczyna postanowiła udać się do swojej ulubionej kawiarni. Zaciszne miejsce pozwoliło jej na swobodne puszczenie toku myśli. Wizyta u ginekologa przebiegła dość... pomyślnie. Istotnie była w ciąży. Jednak badania można było przeprowadzić dopiero po porodzie. Miała więc pewien problem. W 99% dziecko było Harry'ego - zawsze jednak pozostaje ten 1%...
- Oh, cześć [T.I]!
  Pochylała się nad nią urocza blondynka.
- Witaj...ee... przysiądziesz się?
- Pewnie! - uśmiechnięta dziewczyna wyglądała na zachwyconą taką propozycją. Natomiast [T.I] próbowała sobie przypomnieć, skąd się znają. Nie mogła.
  Nagle na stole obok dostrzegła gazetę. Pierwsza strona była zapełniona wielkim nagłówkiem "DZIEWCZYNA HORANA W CIĄŻY?" i jej zdjęcie, kiedy wychodziła od lekarza. To stąd dziewczyna ją znała. Jeżeli Niall się nie dowie, pomyślała, to będzie cud.

________________________________________________________
Czytasz? Zostaw po sobie ślad w postaci komentarza, jeżeli masz konto google - dodaj do obserwujących,żeby być na bieżąco :)
Mówicie, że za dużo wymagam, więc chcę tylko 20 komentarzy. Na obserwujących nadal mi zależy, ale nie chcę stawiać tak wysoko poprzeczki :) Fajnie by było przeczytać jakieś rozwinięte komentarze, no ale cóż :3 


sobota, 22 grudnia 2012

Bicie serca numer siedem

"Pa­mięta­cie, kiedy by­liście małymi dziećmi i wie­rzy­liście w baj­ki, marzy­liście o tym, ja­kie będzie wasze życie? Biała su­kien­ka, książę z baj­ki, który za­niesie was do zam­ku na wzgórzu. Leżeliście w no­cy w łóżku, za­myka­liście oczy i całko­wicie, niezap­rzeczal­nie w to wie­rzy­liście. Święty Mi­kołaj, Zębo­wa Wróżka, książę z baj­ki - by­li na wy­ciągnięcie ręki. Os­ta­tecznie do­ras­ta­cie. Pew­ne­go dnia ot­wiera­cie oczy, a baj­ki zni­kają. Większość ludzi za­mienia je na rzeczy i ludzi, którym mogą ufać, ale rzecz w tym, że trud­no całko­wicie zre­zyg­no­wać z ba­jek, bo pra­wie każdy na­dal cho­wa w so­bie is­kierkę nadziei, że które­goś dnia ot­worzy oczy i to wszys­tko sta­nie się prawdą. [...] Pod ko­niec dnia, wiara to za­baw­na rzecz. Po­jawia się, kiedy tak nap­rawdę te­go nie ocze­kujesz. To tak, jak­byś pew­ne­go dnia od­krył, że baśń może się nieco różnić od twoich wyob­rażeń. Za­mek, cóż, może nie być zam­kiem. I nie jest ważne "długo i szczęśli­wie", ale "szczęśli­wie" te­raz. Raz na ja­kiś czas, człowiek cię zas­koczy, i raz na ja­kiś czas człowiek może na­wet zap­rzeć ci dech w pier­siach."

    Gdyby w tamtym momencie ktoś zajrzał przez okno w ich salonie, zobaczyłby dziewczynę siedzącą na ramionach u blondyna, próbującą sięgnąć wierzchołka choinki, aby umieścić tam gwiazdę. Kiedy czubek jest już bezpieczny na samym szczycie drzewa, chłopak odsuwa się od niego i ściąga [T.I] z ramion. Dziewczyna zgrabnie ześlizguje się z niego, obraca i całuje w usta. Po chwili odrywają się od siebie i tulą, kołysząc w rytm kolędy "Last Christmas" lecącej w tle.
     - To już jutro - Niall uśmiecha się błogo - będzie wyżerka.
     - Niall! - dziewczyna udaje zdenerwowaną i uderza go lekko pięścią po torsie - Ty tylko o jednym!
     - Przecież żartuję. Będą jeszcze prezenty!
     - Niall! No wiesz! A ten nastrój...? 
     - Wiem misiu. - uśmiecha się - Jesteśmy razem, sami... Cicho gra muzyka, obejmujemy się... To jest naprawdę piękne.
      Całują się. Po chwili głowa dziewczyny opada na ramię chłopaka i znowu lekko kołyszą się w rytmie kolędy. Niall przeczesuje palcami jej włosy i wchłania ich zapach. Przymyka oczy.
      - Jesteś moim księciem z bajki, wiesz? - podnosi głowę i parzy mu w oczy.
      - A Ty moją księżniczką.
     Ich usta ponownie się spotykają i tym razem pocałunek jest bardziej namiętny. Dziewczyna wplata palce w jego włosy i mocniej przyciąga go do siebie. Chłopak mruczy i gryzie ją w dolną wargę, na co [T.I] reaguje cichym śmiechem. Jego ręce wędrują z bioder coraz niżej...
       Romantyczną chwilę przerywa dzwonek do drzwi. Niall z westchnieniem żalu odrywa się od dziewczyny i idzie otworzyć. [T.I] rusza za nim. Przed progiem stoją kolędnicy. Bez skrępowania zaczynają śpiewać, a Niall i dziewczyna obejmują się i patrzą na nich ciepło. Kiedyś będą mieli dzieci. Na pewno.
       Kiedy dzieciaki kończą swą pieśń i znikają z przed domu, z wypchanymi kieszeniami, pełnymi domowych ciasteczek i "drobnych" które dorzucił im Niall, kochankowie wracają do przerwanej czynności. W rezultacie lądują w sypialni, a tam już chyba wiemy, jak kończą się wszystkie historie.

________________________________________________
Jeżeli czytałeś/aś, to zostaw bo sobie ślad w postaci komentarza + dodaj do obserwujących.
Jak będzie 45 obserwujących i min. 17 komentarzy, dodam kolejny :3
Wiem, że to sporo, ale w tym roku już nic nie dodam, dopiero w styczniu, więc macie dużo czasu :)
Chcę wam życzyć wesołych, pogodnych, romantycznych świąt, dużo prezentów pod choinką i żeby spełniły się wszystkie wasze marzenia. 

środa, 19 grudnia 2012

Bicie serca numer sześć


"[...]cuda - nawet najbardziej niewytłumaczalne i niewiarygodne - istnieją i zdarzają się, kpiąc z naturalnego porządku rzeczy."
"Jak na deszczu łza, cały ten świat nie znaczy nic.
Chwi­la która trwa, może być naj­lep­szą z twoich chwil. "

  Każdy z was na pewno kiedyś miał taką chwilę w życiu, która mogłaby trwać wiecznie. Wtedy nie liczy się już nic - pora dnia, godzina, pogoda za oknem. Myślimy tylko o jednym - aby chociaż na chwilę móc zatrzymać czas.
   Niall siedział na sofie i patrzył jej prosto w oczy. Grał na gitarze i starał się wbić w rytm piosenki, lecącej w radiu [KLIK]. Mimo, że chłopak śpiewał cicho, do jej uszu dochodziło każde jego słowo. Zastanawiała się, czy kiedyś zapomni. Czy będzie w stanie jej tak naprawdę wybaczyć. 
    Chłopak nadal wlepiał w nią wzrok. Miała wrażenie, że przeszywa jej myśli na wylot, odczytuje każdy impuls jej serca, jakby chciał zobaczyć, czy go kocha, czy kochać go będzie, i czy kiedykolwiek przestała, choćby na moment...
     Odwróciła głowę i mocniej objęła rękami kubek herbaty, którą zrobił jej Niall. Musiała się rozgrzać. Siedziała pod polarowym kocem, a chłopak siedział "w nogach" kanapy i grał dla niej na gitarze. Uśmiechał się, lecz jego oczy nadal pozostawały smutne. 
-Niall...
-Tak? - podniósł głowę i spojrzał na nią. Serce jej podskoczyła. Tęskniła za tym spojrzeniem.
- Cieszę się, że jesteś.
- Ja też.- odłożył gitarę, wstał, a potem usiadł obok niej. Objął ją ramieniem.
- Myślałam, że już nie wrócisz... 
- Musiałem załatwić parę...ee... spraw.
Spojrzał na nią jakoś tak dziwnie. 
-Niall... ale chyba nie byłeś u Harry'ego?
-Byłem. 
-Matko, Niall! Mam nadzieję, że nic mu nie zrobiłeś?!
-Chciałem...- odparł z goryczą- ale Louis mnie powstrzymał. Rozwaliłbym mu łeb.
- Przecież to Twój przyjaciel... 
-Nie - chłopak podniósł się gwałtownie - już nie. I proszę Cię, nie wracajmy do tego. Wolałbym o tym zapomnieć.
   Podszedł do okna i wpatrywał się w wirujące płatki śniegu. Na stole paliły się świece, w tle leciała muzyka. Można by powiedzieć, że było romantycznie... gdyby nie atmosfera panująca w powietrzu. Cudowny nastrój prysł jak mydlana bańka. [T.I] podniosła się i stanęła obok chłopaka.
- Wybaczysz mi kiedyś?
Westchnął ciężko.
- Nie wiem - spojrzał na nią - Na pewno się postaram. Ale istnieją rany zbyt głębokie, aby mogły się zabliźnić. 
Wyjął rękę z kieszeni i objął ją ramieniem. Stali tak obok siebie i patrzyli w ciemność. Ciszę przerwała dziewczyna :
-Za pięć dni święta.
-Tak, wiem... chyba czas ubrać choinkę.
Położyła głowę na jego ramieniu. Pachniał jak las po deszczu, jak świeże kartki papieru, jak skoszona trawa... Dziewczyna zaciągnęła się nim jak narkomanka, i przez chwilę trzymała w płucach powietrze. Zakręciło jej się w głowie. To właśnie jedna z tych specjalnych chwil... tych, które mogły by się nie kończyć.
________________________________________________
Zostaw po sobie jakiś ślad, napisz komentarz + dodaj do obserwowanych :3
Jak będzie 35 obserwujących i min. 15  komentarzy, dodam kolejny :)
Muszę was jakoś mobilizować, a co! :)


 
  

niedziela, 16 grudnia 2012

Bicie serca numer pięć

"Prze­bacze­nie zdra­dy nie jest słabością, lecz wy­kaza­niem odwagi. "

-Proszę Cię, nie odchodź, zostań...
Niall wyswobodził rękę z jej uścisku i narzucił na plecy kurtkę. Nie patrząc na nią wyszedł i trzasnął drzwiami.
-Niall!
Wybiegła za nim. Chciała go złapać, przytulić, powiedzieć, że wszystko się ułoży,że to nic nie znaczyło... Na dworze było już ciemno. Padał śnieg i dziewczyna musiała mrużyć oczy, żeby cokolwiek zobaczyć. W samych skarpetkach wybiegła na ulicę. Białe płatki osadzały się na jej głowie, jakby była posągiem z marmuru, a nie człowiekiem.
-Niall! - krzyknęła po raz kolejny.
Odpowiedziała jej cisza. Chłopak zniknął w zamieci. Stała na chodniku przed domem i czuła się samotna. Tak samotna, jak nigdy dotąd. 

- Wszystko w porządku? -zapytał jakiś przechodzień patrząc na nią z troską.
-Tak... oczywiście. 
   Odwróciła się i ruszyła w stronę furtki. Idąc ścieżką prowadzącą do drzwi wejściowych nadepnęła na coś miękkiego. Nachyliła się i podniosła z ziemi ciemny szalik. Niall musiał zgubić go, kiedy wychodził. Podniosła go do i wtuliła w niego twarz. Był zimny i mokry, ale i tak dało się wyczuć ten cudowny zapach, który tak dobrze znała... 
    Pobiegła do domu i wchodząc, zahaczyła o gwóźdź wystający z drzwi i boleśnie rozwaliła sobie stopę. Kuśtykając do łazienki zdążyła rzucić okiem na niedokończoną kolację i serce zakuło ją mocno. Proszę Cię, wróć do mnie, pomyślała.

*oczami Niall'a*
  Słyszałem jak za mną krzyczy, ale nie miałem zamiaru się odwracać. Maszerowałem pewnie i szybko, nie zwracając uwagi na gęstniejący śnieg. Dopiero w połowie drogi do celu zorientowałem się, że nie mam szalika. Musiałem zgubić go gdzieś po drodze.
   Nogi same kierowały mnie tam, gdzie powinienem się znaleźć. Skręcałem w odpowiednie alejki, nawet się nad tym nie zastanawiając. Wreszcie przede mną pojawił się dom. Tak, jak by wyrósł z pod ziemi.
   Nie dzwoniłem domofonem, nie pukałem. To nie było potrzebne. Byłem już tam milion razy. Znałem wszystko na pamięć. Wparowałem do domu i od razu pobiegłem na górę. Z rozmachem otworzyłem drzwi od pokoju. Siedział tam. Ten skurwiel, mój przyjaciel, najpierw uprawiał seks z moją dziewczyną, a teraz pił sobie spokojnie winko.
- Cześć Niall! - powiedział z uśmiechem.
- Rozwalę Ci łeb skurwysynie. 
   Uśmiech zrzedł z jego twarzy równie szybko, jak się pojawił. Przeszedłem przez pokój taranując po drodze wszystkie stoliczki i suszone kwiaty, którymi udekorował pokój. Wytrąciłem mu z ręki kieliszek i wino rozlało się na dywanie, niczym krew. Złapałem go za kołnierz i szarpnąłem.
-Jak mogłeś?! Jak mogłeś?! Mój najlepszy przyjaciel!- teraz kopnąłem butelkę, która stała przy fotelu. Alkohol z cichym bulgotem wylewał się na podłogę - Zabiję Cię, rozumiesz? Zabiję...
Zamachnąłem się z całej siły. Chciałem uderzyć go w twarz. Ale wtedy moją rękę ktoś złapał. Obejrzałem się za siebie i ujrzałem Louis'a. Był tu cały czas. Musiałem go wcześniej nie dostrzec. 
-Niall, uspokój się - powiedział łagodnie.
-Nie będę, kurwa, spokojny! -wrzasnąłem- Wiesz co on zrobił? Wiesz? Ruchał moją dziewczynę! Chwalił  Ci się? A może razem ją posuwacie, jak mnie nie ma?- Niall, błagam Cię. Wyjdź. Po prostu wyjdź. Przyjdź, jak ochłoniesz i przemyślisz parę spraw. - Louis patrzył na mnie kamiennym wzrokiem.
    Wyrwałem się z jego uścisku. Ruszyłem w stronę wyjścia. Kiedy byłem już przy drzwiach odwróciłem się, i patrząc Harry'emu w oczy splunąłem na dywan.
    Kiedy byłem już na dworze, i znowu ogarnął mnie chłód, uspokoiłem się. Chyba nawet nie byłem zły. Bolało mnie tylko to, że osoba, której tak ufałem, z którą dzieliłem dom, potrafiła mi wbić nóż w serce. Nie wiedziałem, czy w ogóle kiedyś będę mógł jej to wybaczyć.

*oczami [T.I]*
   Owinęłam nogę bandażem i poszłam do pokoju. Usiadłam na sofie. Patrzyłam na bałagan na stole. Kiedy spojrzałam na talerz Niall'a, nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem. Wstałam i poszłam do sypialni. Jednak wszystko przypominało mi o nim, a każde wspomnienie bolało jak igła wbijająca się głęboko w skórę. Wyszłam przez duże okno w kuchni na dwór. Skuliłam się pod murem. Siedziałam i patrzyłam w ciemność.
Płatki śniegu delikatnie osadzały się na każdej dostępnej powierzchni mojego ciała. Stopa owinięta bandażem pod wpływem zimna przestała boleć. Po pewnym czasie w ogóle przestałam ją czuć.
    Każdy mięsień mojego ciała powoli przestawał funkcjonować. Czułam, jak odrętwienie rozchodzi się we mnie powoli, dyskretnie, jakby bało się, że na nie nakrzyczę i będę kazała mu się wynosić. Wręcz przeciwnie - cieszyłam się z tego, że powoli zamarzam. Wtedy chyba naprawdę chciałam umrzeć. A szybka, bezbolesna śmierć jest najlepsza.
- Czy Ty do reszty zgłupiałaś? Chcesz tu zamarznąć?
   Nie byłam pewna, skąd dochodzi ten głos, ale wiedziałam, do kogo należał. Albo zdarzył się cud, albo umarłam.
    Stojący obok mnie blondyn był jak najbardziej prawdziwy. Uśmiechał się do mnie, mimo, że jego niebieskie oczy wyglądały na zatroskane.
-Niall? Co Ty tu robisz?
-Mieszkam - odparł rozbawiony - I pilnuję Cię, żebyś nie umarła, bo widzę, że masz na to ochotę.
- Chyba tak byłoby lepiej.
-Na pewno byłoby prościej - odpowiedział zamyślony - ale czy na pewno lepiej?

___________________________________________________________________

Jak już to czytasz, to zostaw po sobie ślad, że czytałaś/eś - w postaci komentarza :)
Jak wiecie, zbieram obserwujących, więc teraz jest taki warunek : jak będzie 27 obserwujących i dziesięć komentarzy, dodam kolejny rozdział :) Więc polecajcie bloga znajomym!
Przepraszam za błędy, jeśli takowe popełniłam, liczę, że podoba wam się to, co piszę.

czwartek, 13 grudnia 2012

Bicie serca numer cztery

      Poranek był mroźny i przesiąknięty smutkiem. [T.I] stała oparta o parapet w kuchni i patrzyła na wielkie okno, za którym w wolnym tempie sypał śnieg. Niall wstawił je specjalnie dla niej... myśl o nim przeszyła jej serce jak sztylet. Starała się zmienić tok myśli. To było jednak trudne, ze względu na to, że dzisiaj rano obudziła się naga w łóżku... I bynajmniej nie w towarzystwie Niall'a.
      Z jej oczu poleciała łza. Tak bardzo go kochała, a tak mocno go zraniła. Jeszcze o tym nie wiedział. Dziewczyna miała zamiar mu powiedzieć. Nie chciała przed nim ukrywać takich rzeczy. Jednak kiedy przed oczami stanęła jej twarz chłopaka, na której malował się okropny ból, zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła, i potok łez popłynął z jej oczu.
       Nagle od strony schodów dało się słyszeć powolne kroki. Dziewczyna szybko otarła łzy wierzchem dłoni i odwróciła się plecami do okna. W tym samym momencie u stóp schodów pojawił się Harry. Miał na sobie bokserki i luźną koszulkę z poprzedniego wieczoru, którą musiał ubierać w wielkim pośpiechu, ponieważ była tył na przód. Na jego głowie widniał niezidentyfikowany szał włosów, tak jakby loki urządziły sobie imprezę.
- Dzień dobry, [T.I] - powiedział.
-Cześć.
-Słuchaj, to, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru...
-Nie chcę o tym rozmawiać. To nie miało żadnego znaczenia, rozumiesz?
Skinął głową i spojrzał na nią wymownie. Unikała jego wzroku. W końcu obróciła się do niego plecami i zaczęła robić śniadanie.
-Powiesz Niall'owi? -dobiegł ją głos zza pleców.
Obróciła się i postawiła na stole posiłek. Nadal nie patrzyła mu w oczy.
-Powiem - stwierdziła z wahaniem - ale chcę to zrobić sama. Ma się dowiedzieć ode mnie.
Harry pokiwał głową. On też wyglądał na smutnego. Zaczęli rozmawiać. Zachowywali się tak, jakby nic się nie stało, jakby nie byli kochankami jednej nocy, jakby zupełnie nic ich nie łączyło... Ale każde z nich toczyło w sobie wewnętrzną bitwę z własnym sumieniem.

*wieczór tego samego dnia*
   [T.I] stała w kuchni i robiła porządki w szafce ze szklankami, kiedy drzwi wejściowe otworzyły się z zgrzytem. Stanął w nich uroczy blondyn ze śniegiem na włosach i zarumienionymi policzkami. Zdjął buty i kurtkę, cisnął walizkę gdzieś w kąt i ruszył do kuchni.
- Kochanie, nawet nie wiesz, jak się za Tobą stęskniłem - przytulił do siebie dziewczynę.
- Ja za Tobą też tęskniłam misiu - odpowiedziała- cieszę się, że już jesteś. Bez Ciebie było tu tak... pusto.
Niall poszedł wziąć prysznic, a [T.I] w tym czasie przygotowywała kolację. Ręce trzęsły jej się z nerwów. Chciała, żeby już było po wszystkim. Wolałaby mieć to już za sobą.
    Po chwili chłopak wkroczył do kuchni i usiadł przy stole. Z zachwytem obserwował jej ruchy i śledził każdy jej krok. Postawiła przed nim kolację i dwie lampki wina. Rozmowa nie kleiła im się, mimo, że zazwyczaj gadali jak najęci. Dziewczyna była jakaś spięta. Po chwili niezręcznej ciszy westchnęła cicho.
-Niall, muszę Ci coś powiedzieć. Ale obiecaj, że nie będziesz mi przerywać i wysłuchasz mnie do końca.

____________________________________________________________________
Jak będzie przynajmniej 8 komentarzy, to dodam kolejny rozdział. Piszcie, co wam się podoba, a co nie, i czy mam coś zmienić.
Jeżeli robię błędy to proszę o ich wskazanie, żebym mogła je skorygować. Jestem tylko człowiekiem C;
Dodawajcie blog do obserwowanych, komentujcie, to motywuje do roboty, naprawdę :D 

        

sobota, 8 grudnia 2012

Bicie serca numer trzy

   Przez kilka następnych dni Harry zachowywał się tak samo. Codziennie rano, gdy się budziła, czekało na nią śniadanie i Loczek śpiący na sofie. Nie wiedziała,kiedy przychodził, ani kiedy wychodził z domu- był zawsze, kiedy się budziła i kładła spać. Chodził po nią do szkoły, robił z nią zakupy, rozmawiał. Jednym słowem - nie odstępował jej na krok. I tak było przez tydzień.
    Nadszedł 17 grudzień - minął dokładnie tydzień, od kiedy Niall wyjechał odwiedzić rodzinę,i dokładnie tyle samo czasu, od momentu kiedy Harry zadomowił się w ich domu. Nie ma w tym stwierdzeniu ani krzty przesady- w łazience leżała nawet jego szczoteczka do zębów. Nie chodzi nawet o to, że [T.I] przeszkadzała jego obecność- wręcz przeciwnie, z każdym dniem była mu coraz bardziej wdzięczna, za to, że z nią jest. Nie chciała być sama.
- Harry?
-Tak?- zapytał chłopak, podnosząc się na chwilę z nad deski do krojenia warzyw- słucham?
-Wiesz... dziękuję Ci. Dziękuję Ci, za to, że się o mnie troszczysz.
Chłopak podszedł do niej i objął ją ramieniem, a potem pocałował w policzek. Jego usta, można by rzec "zsunęły się" z tamtego miejsca, i wylądowały na jej wargach. Dziewczyna odskoczyła i wyrwała się z jego uścisku. Nie patrząc sobie w oczy, odsunęli się od siebie.
    Minęły dwa dni. Nie wracali myślami do tego "pocałunku" który według [T.I] był celem przypadku, ale Harry wiedział, że jest inaczej. Zachowywali się tak, jakby ten dziwny incydent w kuchni nigdy się nie wydarzył. Jednak na każdym z nich odbił on swoje piętno.
     [T.I] zauważyła ( chociaż wolałaby się do tego nie przyznawać), że Harry jest bardzo przystojnym facetem,i w pewnym sensie ją... pociąga. Nie chciała tak o nim myśleć, jednak jej umysł stanowczo protestował przeciw zmianie toku myślenia, jakby krzyczał "Harry jest seksi! Oboje o tym wiemy! Bierz go, póki masz okazję!".Harry miał podobne problemy. Z jednej strony [T.I] była bardzo ładną, inteligentną i zgrabną kobietą, a z drugiej strony, była przecież dziewczyną jego najlepszego przyjaciela.
   Jednak pewnego wieczoru wszystkie te zahamowania straciły jakąkolwiek wartość. Na dworze szalała śnieżna burza i było bardzo zimno.
-[T.I], może napijemy się wina?-zapytał Harry- na dworze mróz, tutaj też nie jest za ciepło, a to na pewno nas rozgrzeje.
-Czemu nie? Chyba powinno jeszcze jakieś zostać w szafce z przyprawami, dobrze poszukaj.
  Usiedli na kanapie i okryli nogi staroświeckim kocem w kratę. W rękach trzymali kieliszki z winem. Światło zostało zgaszone- paliły się tylko lampki choinkowe, które [T.I] porozwieszała w całym salonie.Odurzeni winem, zaczęli rozmawiać. Tematy zdawały się nie kończyć. W końcu głowa dziewczyny zaczęła mimo jej woli powoli opadać na ramię.
-Chyba czas już położyć się spać, nie sądzisz? - zapytał rozbawiony Harry.
-Chyba tak... jestem tak pijana,że nie wiem, czy dojdę do łóżka- parsknęła.
-Zaniosę Cię -zaproponował-wypiłem mniej od Ciebie.
Wziął ją na ręce. Nie protestowała. Ruszył schodami na piętro. [T.I] objęła go za szyję i cały czas chichotała.
-A wiesz, że kiedyś byłam w Tobie szaleńczo zakochana?- zapytała szeptem, śmiejąc się pod nosem.
-Naprawdę?- Harry starał się nie zastanawiać, ile ona waży, ale już drętwiały mu ręce.- Ja w Tobie też... byłem.
Tyłem pchnął drzwi od sypialni i wszedł do pokoju. Kiedy nachylał się nad łóżkiem, stracił równowagę i runął na dziewczynę. Ta nie przestawała chichotać. Była nieźle pijana.
-Och, przepraszam, nie chcący...- zakłopotany Harry próbował się podnieść, ale ona mu na to nie pozwoliła. Wpiła się w jego usta i zaczęła rozpinać mu koszulę.
   Hazza próbował się opierać, ale alkohol zrobił swoje i już po chwili odwzajemniał ruchy dziewczyny. Raz po raz stapiali się ze sobą w namiętnym pocałunku. Ich języki tańczyły razem w jednym rytmie bicia ich serc.
Kiedy w końcu chłopak wszedł w nią i zaczął się delikatnie poruszać, było już bardzo późno. Na dole w salonie dzwonił telefon.


_______________________________________________________________
Przepraszam, że wtrąciłam wątek erotyczny, mam nadzieję, że to was nie zraziło :)
Piszcie komentarze, miło jest zobaczyć jakikolwiek ślad po tym, że czytaliście moją pracę :)